wtorek, 7 sierpnia 2012

PIERWSZY I NIE OSTATNI PRZYSTANEK WOODSTOCK


Szczerze? Nie do końca wierzyłam, że wybiorę się w tym roku na Woodstock. Ten pomysł pojawił się jeszcze przed wakacjami i bardzo się cieszę, że "wypalił" :))) Wyjątkowa atmosfera; życzliwi, pozytywnie "zakręceni" ludzie; świetna i różnorodna muzyka - tak w skrócie mogę opisać moje wrażenia. Szkoda, że to
tylko trzy dni, choć z drugiej strony wróciłam do domu wycieńczona ;) Nie do końca rozumiem opinie większości ludzi na temat tego festiwalu. Uważa się, że panuje tam agresja, chamstwo i narkotyki. Wiadomo, że w dużych skupiskach ludzi (Jurek Owsiak podał liczbę 700 tys.) dochodzi do różnych incydentów, ale ja podczas pięciodniowego pobytu nie spotkałam się z żadnymi negatywnymi zachowaniami. Wręcz przeciwnie - jeśli ktoś upadał to drugi człowiek natychmiast wyciągał do niego pomocną dłoń, jeśli komuś brakowało jedzenia to drugi człowiek dzielił się z nim tym co miał... Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać. Mam nadzieję, że dzięki moim, pozytywnym przeżyciom choć kilka osób zmieni zdanie na temat Woodstocku :))) Przed wyjazdem wiedziałam jakiej atmosfery mogę się tam spodziewać, bo gdy miałam lat cztery rodzice zabrali mnie i braci na festiwal do Jarocina. To co zapamiętałam to świetna, przyjazna atmosfera i seledynowa koszulka z napisem "Jarocin" :))) Woodstockowy koncert, który najbardziej zapadł mi w pamięci to występ grupy The Darkness. Rockowa, dobra muzyka plus charyzma wokalisty sprawiły, że tłum oszalał. Śpiewający jest prawdziwym showmanem i nie potrzebuje zbyt wiele czasu na doprowadzenie widowni do szaleństwa :))) Sporym zaskoczeniem był dla mnie również koncert Mariki na małej scenie. Sądziłam, że ogranicza się ona tylko do soulu, dancehallu czy reggae, a tymczasem w jej piosenkach można było usłyszeć również mocniejsze, rockowe brzmienia. Bardzo na plus :)))) Organizatorzy
festiwalu zrobili wszystko żeby ułatwić nam życie pod namiotami. Nie brakowało dobrego, ciepłego jedzenia i napoi. Można było skoczyć na zakupy do zorganizowanego w ogromnym namiocie Lidla. Węzeł sanitarny działał bardzo sprawnie, zapewniono opiekę medyczną. Był pasaż handlowy, zimne piwo i specjalnie zrobione błotko. Było to co na festiwalu być powinno :)))) Oczywiście nie obyło się bez mniej przyjemnych przygód, ale o wszystkim opowiem już w fotorelacji. Podzielę ją na dwa lub trzy posty bo zdjęć jest duuuuużo :)) Dziś ogólny obraz Woodstocku, a w kolejnym wpisie trochę o tamtejszej modzie i zakupach.


Witamy w Rio! Nasz autokar miał trzygodzinne opóźnienie dzięki czemu mieliśmy okazję podziwiać Pomnik Chrystusa Króla w Świebodzinie o zachodzie słońca :D Mimo wszystko robi wrażenie! Niestety dotarliśmy na miejsce koło 22.00, więc rozbijaliśmy namioty po ciemku. Jakoś przetrwały noc ;) 



Na drugi dzień działo się sporo - m.in. przeprowadzka do chłodnego lasu, pęcherze na stopach po niefortunnym spacerze nad jezioro... Mimo wszystko było pozytywnie :)))


I tak dzień...


...i noc.




Somersby!


Sąsiedzi. Gitara zawsze wprowadza niepowtarzalny klimat :)



Pierwsze spotkanie ze sceną - koncert Damiana Marleya. Publika szalała!


Akademia Sztuk Przepięknych a w niej m.in. spotkania z ciekawymi ludźmi - podróżnikami, dziennikarzami...


Na trzeci dzień była kawa. Miło było wypić coś innego niż woda czy piwo :D


Łazienki.



Przed wejściem do Toi Toia dobrze było sie przygotować... :))


Lidl w namiocie.



Beznogi taniec :)



Morze ludzi...





Indyjskie jedzonko z Pokojowej wioski Kryszny. Ryż z curry, sos na bazie grochu, chipsy i deser z kaszy manny - pyyychota! :)


Jeden z zestawów ubrań: bokserka - sh / top - Stradivarius / chustki - no name / jeansy - sh +DIY / pasek - woodstockowy zakup / torebka - H&M / naszyjnik z kłem - DIY / bransoletki - DIY, Orsay, bazar

2 komentarze:

  1. też miałam być :), ale jakoś w ostatnim momencie nie wyszło ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkoda, było super! ale może na stępnym razem się wybierzesz :))

      Usuń

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie! :)) Shamelessly